Zamiast uzupełniać zaległości hiszpańskie - nowe miejsce: Londyn u kota potrzebującego opieki na czas urlopu właścicielek. I wprawdzie na lotnisku tanich linii była kolejka większa niż w Polsce, ale i tak mi się podoba. Co? Ten system, w którym się żyje, jakim się jest na skutek tego systemu.
Pierwsza z brzegu scenka z pociągu: wsiadła dwójka ludzi z jamnikami na smyczy. Na ten widok jakiś gość wyciąga cyfrową lustrzankę, kładzie się na podłodze wagonu i zaczyna skamleć, żeby zwrócić uwagę psów i zrobić im zdjęcia. Potem zaczyna rozmawiać z właścicielami. Próbuje też głaskać psy, ale jeden go obszczekuje. Właściciele z kolei ze trzy razy robią miejsce wchodzącym pasażerom (mają dwa psy, a także hulajnogę i uśpioną kilkulatkę na rękach), ale za każdym razem są uspokajani, że tak jest "w porządku". Jeszcze jakaś kobieta pyta o coś młodego chłopaka i on żeby odpowiedzieć szuka w internecie na komórce. Dużo pozytywnych przypadkowych interakcji.
Z okna domu z cegły (a co ważniejsze: domu z ogrodem) widzę dziewczynkę w białej sukience skaczącą na batucie. No to już magia. Zresztą od samego początku czuję się tak, jakbym trafiła do miasta, o którym myślałam, że istnieje tylko w filmach.
Z okna domu z cegły (a co ważniejsze: domu z ogrodem) widzę dziewczynkę w białej sukience skaczącą na batucie. No to już magia. Zresztą od samego początku czuję się tak, jakbym trafiła do miasta, o którym myślałam, że istnieje tylko w filmach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz