"Moja" stacja metra - Bounds Green na linii Piccadilly:
Kampania społeczna w metrze. Były też plakaty z wierszykiem zachęcającym do brania butelki z wodą do metra, przyciszenia muzyki słuchanej na słuchawkach, zwracania uwagi na osoby mające trudność z wyjściem z pociągu...
Demonstracja przeciw torysom, wojnom, cięciom nakładów na edukację i służbę zdrowia, kryzysowi...
Pojemniki z darmowymi gazetami dla społeczności nieangielskojęzycznych i imigranckich (bez chińskich, dostępnych osobno w Chinatown):
Chinatown trochę mnie rozczarowało: kilka ulic, na których wyłącznie knajpy i ze dwa sklepy z chińską żywnością. Dzielnica na pewno żyje, bo ma swoją prasę i można zauważyć liczne odręczne ogłoszenia po chińsku, ale bardziej "chińskie" wydawały mi się bazares orientales (czyli sklepy ze wszystkim) w Hiszpanii. Chociaż ta brama mówi sama za siebie: mieszkańcy odgradzają się od świata zewnętrznego.
Natknęłam się też na niedawno wybudowany (2012) pomnik poświęcony pamięci lotników z okresu II wojny światowej:
...oraz uczestniczyłam w koncercie alter egos chłopców z Liverpoolu na Trafalgar Square. Hey Jude śpiewała cała widownia (czysto!).
No i jeszcze londyński Hyde Park z trawą w kratkę:
©©ovana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz