25 czerwca 2014

sunset after arrival

©©ovana

flashes of life in London

"Moja" stacja metra - Bounds Green na linii Piccadilly:
Kampania społeczna w metrze. Były też plakaty z wierszykiem zachęcającym do brania butelki z wodą do metra, przyciszenia muzyki słuchanej na słuchawkach, zwracania uwagi na osoby mające trudność z wyjściem z pociągu...
Demonstracja przeciw torysom, wojnom, cięciom nakładów na edukację i służbę zdrowia, kryzysowi...
Pojemniki z darmowymi gazetami dla społeczności nieangielskojęzycznych i imigranckich (bez chińskich, dostępnych osobno w Chinatown):
Chinatown trochę mnie rozczarowało: kilka ulic, na których wyłącznie knajpy i ze dwa sklepy z chińską żywnością. Dzielnica na pewno żyje, bo ma swoją prasę i można zauważyć liczne odręczne ogłoszenia po chińsku, ale bardziej "chińskie" wydawały mi się bazares orientales (czyli sklepy ze wszystkim) w Hiszpanii. Chociaż ta brama mówi sama za siebie: mieszkańcy odgradzają się od świata zewnętrznego.
Natknęłam się też na niedawno wybudowany (2012) pomnik poświęcony pamięci lotników z okresu II wojny światowej:
...oraz uczestniczyłam w koncercie alter egos chłopców z Liverpoolu na Trafalgar Square. Hey Jude śpiewała cała widownia (czysto!).
No i jeszcze londyński Hyde Park z trawą w kratkę:
©©ovana

22 czerwca 2014

Greenwich

W niedzielę odbyłam bardzo sympatyczną wycieczkę do Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Greenwich. Byłam na równiku, chciałam stanąć i na południku zerowym (Prime Longitude). Panuje tam atmosfera piknikowo-parkowa z wielkim miastem w tle:

Statek admirała Nelsona, zwycięzcy w bitwie pod Trafalgar, w butelce:
 Zegar 24-godzinny:
Wzorce anglosaskich jednostek długości:
Południk zerowy - ten właściwy - nie imponuje (zdjęcie poniżej), dlatego dla turystów przygotowano rzecz bardziej okazałą, ale niestety 70 m od zerowej długości (zdradza to GPS).
W parku Królewskiej Akademii Morskiej odbywał się festiwal uliczny z bardzo sympatycznymi przedstawieniami i udziałem znamienitych gości. Beastology, beastology... / And now let's have a cup of tea:
A na terenie dawnych doków wybudowano kolejkę linową nad Tamizą:
©©ovana

evening amber ales

Piwo powinno mieć kolor bursztynu!
 ©©ovana

21 czerwca 2014

not so classical views

Karuzela na południowym brzegu Tamizy:
Na ścianie w pobliżu stacji London Bridge Underground:
Na czcigodnym Trafalgar Square:
 ©©ovana

15 czerwca 2014

British breakfast

Nie wiem, co teraz jada się w GB na śniadanie. Ja pozostałam przy wiedzy z XIX-wiecznych lektur. Oczywiście, owsianka. Kto lubi?
©©ovana

14 czerwca 2014

houses of brick

Zamiast uzupełniać zaległości hiszpańskie - nowe miejsce: Londyn u kota potrzebującego opieki na czas urlopu właścicielek. I wprawdzie na lotnisku tanich linii była kolejka większa niż w Polsce, ale i tak mi się podoba. Co? Ten system, w którym się żyje, jakim się jest na skutek tego systemu.
Pierwsza z brzegu scenka z pociągu: wsiadła dwójka ludzi z jamnikami na smyczy. Na ten widok jakiś gość wyciąga cyfrową lustrzankę, kładzie się na podłodze wagonu i zaczyna skamleć, żeby zwrócić uwagę psów i zrobić im zdjęcia. Potem zaczyna rozmawiać z właścicielami. Próbuje też głaskać psy, ale jeden go obszczekuje. Właściciele z kolei ze trzy razy robią miejsce wchodzącym pasażerom (mają dwa psy, a także hulajnogę i uśpioną kilkulatkę na rękach), ale za każdym razem są uspokajani, że tak jest "w porządku". Jeszcze jakaś kobieta pyta o coś młodego chłopaka i on żeby odpowiedzieć szuka w internecie na komórce. Dużo pozytywnych przypadkowych interakcji.
Z okna domu z cegły (a co ważniejsze: domu z ogrodem) widzę dziewczynkę w białej sukience skaczącą na batucie. No to już magia. Zresztą od samego początku czuję się tak, jakbym trafiła do miasta, o którym myślałam, że istnieje tylko w filmach.
Za to po wizycie w sklepie nie mam wątpliwości, że w Hiszpanii jest dużo lepsze jedzenie. No i tu są polskie produkty (np. jedna trzecia piw w osiedlowym sklepiku to polskie marki), dla tutejszych Polaków.
©©ovana

4 czerwca 2014

największe zdziwienie językowe w Hiszpanii

Na studiach nauczono mnie, że w języku hiszpańskim (z wyłączeniem odmiany argentyńskiej) istnieją dwa sposoby zwracania się do osób: tú / vosotros (ty / wy) - do osób bliskich, znajomych, równych pozycją, oraz Usted / Ustedes (pan / pani / państwo) do wszystkich osób nieznajomych. Z tą wiedzą zrobiłam certyfikat językowy, wykonywałam tłumaczenia.

Tymczasem po przyjeździe do SS słyszę, że... Hiszpanie mówią do siebie na ty! Na ulicy, w barze. Ja początkowo uparcie Usted. Stopniowo zaczęło mi to tú przechodzić przez gardło, ale skąd ono się wzięło? To musi być wyraz niedawnej zmiany społecznej, otwarcia się ludzi na siebie, pewnie po śmierci Franco w 1975 roku, choć przecież tak istotne zmiany językowe zachodzą powoli. No ale to już prawie 40 lat, był czas... Nawet król w mowie abdykacyjnej mówi: Zwracam się do was wszystkich... (Me acerco a todos vosotros). Formę pan / pani / państwo spotkałam tylko w bardzo formalnych sytuacjach, np. w oficjalnych zwrotach firmy do klientów, do znacznie starszych, nieznajomych osób (np. kasjerka w markecie do starszego pana: ¿Bolso necesita (Ud.), caballero? Czy potrzebuje pan reklamówkę?), w celu okazania szczególnego szacunku.

Według JJ, znajomej mieszkającej w Hiszpanii i tutaj uczącej się języka, sprawa jest prosta: w Polsce uczyli zwracania się po polsku". Duży błąd i szok, choć może nie do końca. W końcu w Polsce same pany, nawet ubliżamy sobie posługując się szlacheckim tytułem (Pan jest idiotą!).

2 czerwca 2014

agur Donostia, czyli abdykacja

Dziś powrót do Polski po 3 miesiącach hiszpańskiego życia.

Już na lotnisku w Bilbao wiadomość: król Juan Carlos abdykuje! Król, który wyprowadził Hiszpanię ze spuścizny frankistowskiej... Wyjaśnia między innymi, że nowe pokolenie słusznie pragnie odgrywać pierwszoplanową rolę w kształtowaniu przyszłości (una nueva generación reclama con justa causa el papel protagonista), ale faktem jest, że dwór królewski nie cieszy się obecnie popularnością, do czego na pewno przyczyniły się zarzuty korupcyjne wytoczone mężowi królewskiej córki. Nowym królem wedle porządku będzie najstarszy syn, Felipe, chyba że zostaną przeforsowane zmiany w konstytucji wprowadzające ustrój republikański, czego życzyłoby sobie wielu Hiszpanów.
Tutaj Król ogłasza decyzję o abdykacji.

Wielka szkoda, że nie mogę posłuchać, co na ten temat mówi ulica. Mój sansebastiański czas dobiegł końca. Mam jeszcze sporo do przemyślenia i napisania w związku z tym (np. relacja z podróży na Koniec Świata, mnóstwo detali życia codziennego) i stopniowo będę uzupełniać.