Mrok jął się na niebie przecierać,
Chłód ranny po niebie się wlókł,
Gdy u niebieskiej bramy
Nieśmiały rozległ się stuk –
Jakby kto klamką poruszył,
Zdoławszy ją w mroku odszukać,
I cofnął dłoń – i nie wiedział
Czy głośniej wypada zapukać.
Świętypieter najcichsze dosłyszy –
Już za bramą zaszurgotał krok,
Głośno rygle szczęknęły w tej ciszy,
Siwa głowa wyjrzała w mrok.
Już się blade mieniły połyski,
Już świeciły się śniegi i róże.
Przed bramą ogromną, na baczność
Stał chłopiec w żołnierskim mundurze.
Nie wiadomo, czy tak na chłodzie
Drżały pod nim gołe kolana.
Czy też ze strachu, że świętego Pietra
Fatygował tak wcześnie z rana.
Wiatr zaszumiał w mgławicach gwiezdnych,
Jak na ziemi szumi w liściach drzew.
Strzęp obłoku minął głowę chłopca
I otarł mu z czoła krew.
Ktoś jest chłopcze? – spytał Świętypieter.
Już koło nich zorza niebem szła.
Chłopiec odrzekł: Melduję posłusznie,
Podchorąży z SBSK.
Skąd przychodzisz, niebożę? – a chłopcu
Zrumieniły się na zorzy lica
I rzekł: Melduję… z postoju…
Przepraszam… to tajemnica…
Patrzcie, patrzcie – mruknął Świętypieter –
Podchorąży… i już do nieba…
Czy nie za wcześnie, paniczu?
Jeszcze ci ziemi potrzeba!
Jeszcześ miał dość tam roboty,
Dość orki na ziemskim ugorze,
Dość lat przed sobą! Za wcześnie
Zmarło ci się, niebożę!
Nie zmarło mi się – rzekł żołnierz
Stojący przed nieba bramą
Poległem na polu bitwy,
To przecież nie jest to samo.
Nie zawołałem „mamo”! -
Nie czułem strachu ni męki –
Nic nie bolało – tylko
Karabin wypadł mi z ręki.
O, Święty! – i zamilkł, ze strachu
Że mówił zbyt śmiele, zbyt wiele –
Lecz Piotr snadź nie słyszał. Patrzał
W te zorze, w te róże, w te biele,
Co po błękicie jak łodzie
Po wodzie – płynęły – mijały –
Aż palcem piersi żołnierza
Dotknął i rzekł: mój mały –
Spojrzał żołnierz na swą pierś,
Na koszulę podartą i marną –
I zobaczył – przez łzy – przez łzy –
Wstążeczkę niebieską i czarną.
Wtedy Gwiazdy zaśpiewały Chwała!
Wtedy Niebo się przed nim rozwarło.
Wtedy wszedł w nie z bijącym sercem,
Które w nim nie umarło.
M. Hemar Virtuti Militari (na śmierć podchor. Zbigniewa Pieniążka)
Kair, wrzesień 1941 r.