Drugi, listopadowy
house-sitting w LON to już powrót w miejsce znane. Sprytniej dojeżdżam z lotniska, ogarniam system biletowy i dzięki temu unikam dramatycznych kosztów (teraz płacę za bilety po prostu drogo). Swoją drogą, system
pay as you go jest genialny i najsprawiedliwszy - wymaga od pasażera tylko przytknięcia karty na początku i na końcu podróży. Wiem, żeby spodziewać się szeregowych domków z miniogródkiem z tyłu, które są prawdziwymi
homes. Widzę, że stacja Covent Garden jest już czynna (miała być zamknięta do połowy listopada, więc wszystko zgodnie z harmonogramem, ale to zwraca uwagę osoby z kraju fuszerki). Zachwycam się licznymi przykładami mądrego zorganizowania życia społecznego - już na lotnisku, gdzie pasażerowie z e-paszportem są "naganiani" do stanowisk, żeby nie musieli stać cały dzień w ogonkach, poruszających się całkiem sprawnie. I to, że nie ma jadu, że przechodnie na ulicy tworzą wartość dodaną, a nie zbiór elektronów walencyjnych.
Cytat z
wywiadu z autorem szeroko omawianej ostatnio książki:
Lewica walczy ze znanym złem, prawica stawia opór nieznanemu złu, które może być stworzone przez zmianę. Dlatego cokolwiek w jakimś kraju lewica proponuje, konserwatyści zawsze powtarzają, że rzeczywistość jest bardzo złożona, skutki uboczne przeważają nad zamierzonymi, że może być jeszcze gorzej i że „mądrość pokoleń”, która ukształtowała ludzkie społeczeństwa, jest głębsza, niż się wydaje, a dążąca do zmiany lewica to banda aroganckich, lekkomyślnych niszczycieli wielopokoleniowej spuścizny.
Być może dobre życie polega na zorganizowaniu się, zrównoważeniu: pracy z odpoczynkiem, kontaktów z bliskimi i przyjaciółmi z chwilami samotności, rozwoju z refleksją.
A i tak w dniu dzisiejszym pierwsze miejsce zajmuje
home-made stek z sałatką z awokado. Bo najbardziej liczy się pełny brzuch ;)
©©ovana