W kolejce po wejściówkę ciekawe sceny, np. ksiądz oddający zbędny bilet za dziesiątkę różańca. Po drugim dzwonku zaczynają sprzedawać wejściówki - cieszę się, że FN wróciła do tego zwyczaju, zamiast liczyć, że desperaci skuszą się na niesprzedane bilety miejscowe (oczywiście, zostawały te najdroższe).
Fortepian: Steinway, światło: przyciemnione. Artysta: na czarno, włosy szpakowate.
Teraz część hermetyczna wrażeń:
Piotr Anderszewski to oczywiście fenomenalna technika, przebogata paleta barw i dynamiki dźwięku, ale przede wszystkim narracja. Ten pianista ma coś więcej, niż szczególne wyczucie formy: ma dar i umiejętność zrealizowania zapisu nutowego w najdrobniejszych szczegółach (z wykorzystaniem arsenału wymienionych powyżej środków) i jednoczesnego ogarnięcia całości z lotu ptaka. Kiedy gra, żyje tu i teraz każdym głęboko przemyślanym i zinterpretowanym dźwiękiem. Wiem, każdy Wielki tak ma, ale spójność jego interpretacji wydaje mi się szczególna.
Głęboka interpretacja i spontaniczność jednocześnie - chyba dlatego fascynuje mnie ten pianista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz