9 lipca 2011

Borki

Tam gdzie Nowodworskie kończą się już włości
Mało wielce szanownych spotyka się gości.
Lecz w ostatnią sobotę, na lipiec dziewiąty
Zacne grono przybyło w Borkowiane kąty.

Na zagrodę zjeżdżają wozy oraz bryki,
Słychać nuty harmonii, raźno rżą koniki.
Obok starej chałupy u Mirka Pilzaka
Jakoweś się zbirają; musi będzie draka.

Barwne suknie łopocą Babek z Zawitały,
Co zawdy w Kazimierzu tak piknie śpiwały.
Do stojących w ordynku w mundurach żołnierzy
Sam Komendant Kucharski dziarskim krokiem bieży.

Konie każe zaprzęgać, sam usadza gości,
Dla tych najznamienitszych godne miejsca mości.
Kiedy każden już trafił do swego pojazdu
Komendant daje szablą sygnał do odjazdu.

A w pierwszej kolejności bryczką Marian rusza,
Klaczka dziarsko kłusuje, raduje się dusza.
Zaś woźnica na koźle z należną atencją
Dostojnie trzyma wodze, zachwyca prezencją.

Zaś w drugim wozie grupa gwarna i wesoła
Mietek tnie na harmonii, śpiew słychać dokoła.
Stanisław tu dyrygent, śmieją się kobity,
Od tych jego toastów z własnej okowity.

Za to trzecim gna młodzież, to przeszłość narodu,
Wozu nie zatrzymują, prą ostro do przodu.
Niejednego zdumiewa, czasem zazdrość budzi,
Że takowa przejażdżka wcale ich nie nudzi.

W czwartym wozie seniorzy w słusznej już metryce,
Co to lekcje historii zdawali w praktyce.
Własną krwią zaświadczali jak Ojczyzny bronić,
Ślady owych wydarzeń trzeba teraz chronić.

Piąta, Mirkowa bryczka ślicznie wystrugana,
Polerował ją naftą od samego rana,
By zacnym Kombatantom przybyłym z Lublina,
Z nijakich dyskomfortów nie zrzedła wnet mina.

Komendant w czwartym wozie wszystko ma na oku,
Dzwoni do tych na przedzie, pogania tych z boku.
Na postojach minione opowiada dzieje,
O których świadczą groby schowane gdzieś w knieje.

We wsiach ludzie zdziwieni przecierają oczy,
Żołnierz Polski na koniach znowu do nas wkroczył!!!!.
O Najświętsza Panienko, wiwat Wszyscy Święci,
Niejednemu z nostalgią łza się w oku kręci.

Zajeżdża kawalkada pod Okrzejski kopiec,
Wznosił go Naród cały, nasz Dziad i nasz Ociec.
Józef i Jan stanęli jak warta po bokach;
W trzydziestym ósmym byli także na Okrzejskich stokach.

Gdy ceremoniał wokół kopca został zakończony,
Do kościoła zjechalim, gdzie Henryk był chrzczony.
Ksiądz Proboszcz piękną lekcje historii nam sprawił,
Lepiej niźli liturgią świetnie nas zabawił.

I tak to objechawszy wioski oraz sioła
Do Borek powróciła kompania wesoła.
By rozdziać się z mundurów, siąść w okrąg na trawie
I przy blasku ogniska oddać się zabawie.

Tu Stanisław podczaszy wśród ciżby rej wodzi,
Temu miodu polewa, tamtej gorycz słodzi,
Niczego nie brakuje, wszystkim by się chciało,
By owej tradycyji też zadość się stało.

Motto

Wielkie podziękowania dla calutkiej Grupy,
Że Mirek nas zaprosił do swojej chałupy.
Bo wszakże w rzeczy samej jest to za ich sprawą,
Że można tak pięknie łączyć historię z zabawą.

I ja też tam byłem, świetnie się bawiłem,
I jak co jeszcze bedzie, pojadziem na przedzie.

©©mARquez&GRAżka
gościnnie: mEla

1 lipca 2011

EUROPEJSKIE ZAPROSZENIE

Przyjeżdżaj do nas Europejczyku,
do pięknej Polski, otwartego kraju,
to zaproszenie, przyjeżdżaj niezwłocznie,
może tu znajdziesz, swoje drzwi do raju.

Zobaczysz u nas: miasta i zabytki,
sielskość wsi naszych i piękno przyrody,
gościnność ludzi z staropolskim gestem,
i do zachwytu wyraźne powody.

Spotkasz tu naszą kulturę i sztukę,
która ozdabia trudne, ludzkie życie,
i podtrzymuje istnienie narodu,
w patriotycznym, radosnym zachwycie.

Na pewno spotkasz tu życzliwych ludzi,
z którymi zechcesz nawiązać przyjaźnie,
realizować program Europy,
by wciąż piękniała, żyło się w niej raźnie.

Możesz osiągnąć swe życiowe cele,
tu u nas w Polsce, chwytać nić sukcesu,
gdy w Twym działaniu odpowiednia praca,
podejmowana w drodze do biznesu.

Polska jest krajem, z wiekową historią,
i współczesnymi, prężnymi zmianami,
ma więc co wnosić, do tych ram unijnych,
w których to wspólny status ustalamy.

Witaj więc u nas Europejczyku,
gdy jesteś u nas, to jesteś u siebie,
łącz z nami cele, dążeń ku lepszemu,
my Cię wesprzemy, we wspólnej potrzebie.

/autor: K. Roszczyk/

dwa wiersze obce na początek lipca

GBUREK

Książę Jakub zwany Gburek
Wszedł z wojskami na pagórek
Kneź Władysław manewr zoczył
Na pagórek z wojskiem wkroczył

Więc przebiegły książę Gburek
Cofnął wojska za pagórek
Kneź Władysław manewr zoczył
Na pagórek z wojskiem wkroczył

Co ujrzawszy książę Gburek
Nagłym szturmem wziął pagórek
Przed wojskami księcia Gburka
Kneź Władysław zbiegł z pagórka.

Jak podają stare kroniki
Bitwa trwała niedziel sześć
Aż wreszcie rankiem w dniu św. Medarda...

Książę Jakub zwany Gburek
Nowym szturmem wziął pagórek
Przed wojskami księcia Gburka
Kneź Władysław zbiegł z pagórka.

Więc przebiegły książę Gburek
Cofnął wojska za pagórek
Kneź Władysław manewr zoczył
Na pagórek z wojskiem wkroczył.

Oba wojska bitne były
Lecz pagórka nie zdobyły
Bo licznymi przemarszami
W proch roztarły go butami.

Z tego morał płynie strugą
Chcesz coś robić – nie rób długo.


HISTORIA POWODÓW ROZPIJANIA SIĘ NARODU

Zacny człowiek pradziad mój, który przeżył tu lat parę
Cały ziemski żywot swój spędził bijąc się wciąż z carem
Ciągle tylko szable w dłoń, jak mawiała nasza niania:

W domu rzadko Panicz był, bo się szlajał po powstaniach
Ale kiedy czasem wpadł szeptał cud, że jeszcze żyję
Potem do kredensu szedł i do rana dawał w szyję

Stąd i okoliczny lud też wypijał wódki w bród
A z kolei dziadek mój, to się chował po jałowcach
Skąd granatem w każdą noc rzucał wciąż do hitlerowca
Co dzień tylko broń za pas i nie było w domu chłopa

Jak mawiała niania nam: Pan się szlaja po okopach
Ale kiedy czasem wpadł szepnął cud, że jeszcze żyję
Potem do piwnicy szedł i do rana dawał w szyję

Stąd i okoliczny lud też wypijał wódki w bród
Za to ojciec dobry mój, chociaż zderzył się z urzędem
Tak do wuja mówił: Ja przez komunę pić nie będę
I być może z racji tej, nie wykluczam, Boże mój

Chociaż ojciec trzeźwym był to się strasznie rozpił wuj
Tylko kiedy do nas wpadł szeptał cud, że jeszcze żyję
Potem ojca kartki brał i przez partię dawał w szyję

Stąd i okoliczny lud też wypijał wódki w bród
Potem mnie dopadło też, żeby pić na własnych śmieciach
Lecz nieszczęściem moim jest, że się ustrój wziął rozleciał
Ale przestać nie mam jak, więc do kumpli i sumienia

Mówię przyszedł wreszcie czas, żeby pić z przyzwyczajenia
Za to pointa gorzko brzmi, że najgorzej dla narodu
Kiedy przestać nie ma jak, choć nie widać już powodów
Stąd i okoliczny lud wciąż wypija wódki w bród