Naczytałam się, że robi się obecnie zbyt dużo cięć cesarskich. Że medykalizacja porodu. Że lekarze w wielu przypadkach niepotrzebnie decydują się ciąć. Byłam oburzona i piętnowałam cesarkę. A tymczasem skończyłam pod nożem i to była jedyna słuszna decyzja ze względu na Małą Mi.
Myślę o tym, że jeszcze sto lat temu 100% kobiet nie przeżywało cesarki. O konsekwencjach porodu naturalnego w naszym przypadku, dla zdrowia Mi, dla mnie i J. I dziękuję za postęp medycyny i za dobrych, fachowych lekarzy. Broniąc ze wszystkich sił naturalności porodu, trzeba mówić też o przypadkach, w których cięcie jest niezbędne.
Trochę tylko zazdroszczę kobietom, które rodziły naturalnie i przeżyły coś, co dla mnie pozostanie już tajemnicą. Choć właściwie - słyszałam pierwszy krzyk Małej Mi i nie zapomnę tej pięknej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz