1 marca 2012

vivat Żelechów

Z Żelechowem to było tak, że od dzieciństwa znałem tę nazwę, ale samego miasta nigdy nie widziałem. Kiedy wraz z mamą ruszaliśmy z tobołami na wakacje, zawsze mięliśmy bilety prosto do Zosina. Ale przy powrocie bywało różnie. Pamiętam, że żeby się załapać na miejscówkę, dziadek wozem podwoził nas do Sobieszyna, bo autobusy z Baranowa były mniej zatłoczone. Ale mamie, która jeździła częściej, zdarzało się złapać autobus do Ryk i tam czekać na pierwszy lepszy do Warszawy. I wtedy trafiał się ten autobus "bez wsie", czyli właśnie przez Żelechów. Jechał on znacznie dłużej, zatrzymywał się "na żądanie", czyli za parę złoty przy obejściach, żeby ludzie wracający z targu nie musieli taszczyć zakupów. Dlatego od tego czasu jazda przez Żelechów kojarzy mi się ze straszną mitręgą. A przypominam, że tych autobusów nie było za dużo, panował tłok i jak to napomykał Nalberczak, jak był przepełniony, to nie przystawał na wiejskich przystankach.
Ale już sam autobus Jelcz typu "ogórek" to było coś! Jak tylko była okazja i dobra wola kierowcy, ładowałem się na miejsce obok niego. Widziałem wtedy drogę, to co robi kierowca z wajchą skrzyni biegów, a czasem to i asfalt pod dziurawą podłogą. Raz nawet jechałem na osłonie silnika-to był taki jakby odwrócony wielki kosz przykryty ceratą obok kierowcy, na którym siadać nie było można, ale w warunkach przepełnienia dobra wola kierowcy była decydująca. A kiedyś jak się autobus popsuł to kierowca podniósł tę maskę i grzebał coś, a ja nie mogłem oderwać oczu od tych wszystkich bajerów.
Do dziś pamiętam dźwięki, jakie wydawał silnik. Mówiło się wtedy "rzęzi jak Jelcz pod górkę", ale dla mnie to był piękny dźwięk, przypominający szczenięce lata. Jakieś 5 lat temu jechałem takim egzemplarzem po pętli bieszczadzkiej. Folklor!! Autobus był pusty, więc jak zwykle zaraz wylądowałem obok kierowcy. Wentylacja przez resztki podłogi w dziurach zapewniona, zamykałem oczy na zakrętach-agrafkach, a kierowca śmiał się do rozpuku: "Panie, nie bój się Pan. Teraz latem to jest pryszcz, ale zimą? I wiesz Pan, jeżdżę tu 27 lat i nigdy, nawet zimą, jeszcze się nie opóźniłem". Oczywiście, wysiedliśmy "na żądanie" i znów było tak, jak za dawnych dobrych-złych lat.
Korzystając więc z okazji 29 lutego w Dzień Imagineskopi zbaczam z trasy 17 na Ryki, skręcam na Dudki i "bez wsie" jadę na Żelechów.

Przed Trojanowem w lewo na Dudki. Krzyż drewniany stary po skręcie zaraz po prawo pod drzewem.
Kapliczka skrzynkowa na słupku przy skręcie w lewo na Ochodne 1.
Kębłów: kapliczka z figurką za szybą przed posesją 14 po prawo.
Żelechów.Ratusz.
Kościół parafialny pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie.
Nowy kirkut przy skrzyżowaniu ulic Chłopickiego i Reymonta, na którym znajduje się około 200 macew.
Kapliczka skrzynkowa z figurą MB na postumencie POD TWOJĄ OBRONĘ UCIEKAMY SIĘ 1983 R. w posesji Staszica 6 r/ Przeskok.
Figura Jezusa Serca Miłosiernego NAJŚWIĘTSZE SERCE JEZUSA PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE PAMIĄTKA POŚWIĘCENIA PARAFJI N.SERCU JEZUSA 1925 obok plebanii.
Kapliczka św. Jana Nepomucena (nepomuk) przy skrzyżowaniu ulic Długiej i Chłopickiego. Powstała na początku XIX wieku. Jest to słupowa, czworoboczna, murowana i otynkowana kapliczka. Figura świętego, także pochodząca z tego okresu, przykryta jest daszkiem pokrytym dachówką.
©©ARTeam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz