(Prawie) roczniak coraz śmielej staje na nóżki. My też: wypuściliśmy się na majówkę-bis na Ponidzie.
Trasa: Warszawa -> Korytnica koło Staszowa (baza agroturystyczna).
Zwiedzone: Szydłów („polskie Carcassonne”), pałac w Kurozwękach, rezerwat w Krzyżanowicach, Pińczów.
©Jasiek
Co się udało: podróżować bezpiecznie, zaspokajając potrzeby wszystkich i prawie minimalizując pobyt w upale. Odciąć się od codzienności. Zwiedzić zamek w Szydłowie i synagogę tamże, zobaczyć z zewnątrz synagogę w Pińczowie (zwiedzanie po uzgodnieniu telefonicznym).
Co się udało: podróżować bezpiecznie, zaspokajając potrzeby wszystkich i prawie minimalizując pobyt w upale. Odciąć się od codzienności. Zwiedzić zamek w Szydłowie i synagogę tamże, zobaczyć z zewnątrz synagogę w Pińczowie (zwiedzanie po uzgodnieniu telefonicznym).
Co było najtrudniejsze: dla mnie - sen Mi. Drzemki w dzień - praktycznie tylko w samochodzie. Noce znów z tuleniem (co się dzieje? już przesypiała). W dzień nie umie zasnąć sama, w nocy też potrzebuje asysty. Help!
Co warte polecenia: Szydłów - imponujący i senny (nie ma tam już żadnej knajpy!). Pińczów - widok na Nidę spod kamiennej kaplicy św. Anny (trochę przypominającej tę w Oviedo) i pytanie, jak by wyglądał, gdyby wciąż mieszkali tu Żydzi. Kurozwęki rozdmuchane, ale pozwoliły złapać trochę cienia.
Co na przyszłość: system kilkudniowych pobytów w ciekawej okolicy. Wystarczy na aklimatyzację i przepierkę, nie wymaga codziennego pakowania się, pozwala się nacieszyć, a nie znudzić.