Po przylocie do północnej Hiszpanii pierwszym moim wrażeniem (jeszcze na lotnisku) był spokój i spokojny porządek. Trudno mi powiedzieć, co zrodziło ten pierwszy: pewnie widok łagodnej zieleni wzgórz przy krętej drodze z Bilbao do Donostii. Łatwiej wyjaśnić drugi: podczas oczekiwania na bagaż do każdego oczekującego podszedł pracownik lotniska, żeby wyjaśnić, że bagaż nadany poza Unią Europejską będzie do odbioru na innym taśmociągu. Informacja o tym wyświetlała się na monitorze nad taśmociągiem, ale na wszelki wypadek... Ten sympatyczny, niewymuszony i nieprzesadzony rodzaj porządku stwarza dobre warunki do życia.
W lutym tego roku w San Sebastián jest wczesna wiosna. Kwitną magnolie, drzewa liściaste są bezlistne, pogoda zmienna. Nie za gorąco, rześko nawet.
Przy silnym wietrze od morza zdarza się, że woda morska wpływa do rzeki, u której ujścia leży Sanse. Ponoć w tym roku zostało zerwanych kilka mostów. A tuż za miastem zaczynają się góry.
Po dniach słońca nastąpiły gwałtowne popołudniowe ulewy przy temperaturze 7-8 stopni C. Ulewny deszcz podobał się "moim" psom, które z przyjemnością piły i goniły strumień deszczówki spływającej po zboczu górki, na której odbywamy popołudniowy spacer.
©©ovana